Po głowie i po rozproszonych notatkach chodzi mi wiele pomysłów na różne projekty artystyczno-techniczne, instalacje i tym podobne rzeczy. Większości z nich nie udało mi się zrealizować, bo pomysłów jest nadmiar, zaś już realizacja wymaga czasu i środków. Postanowiłem zatem je tu spisać dla wszystkich szukających inspiracji (lub po prostu chcących się zachwycić samą ideą).
Idee:
- Malowanie muzyki
- Rekonfigurowalne systemy słowne
- Wyświetlacz widmowy na rękę
- Elektroniczne obrazy
- Mrygałki jako street-art
- Inna street-artowa elektronika
Malowanie muzyki
Synestetyczna instalacja składająca się z białej tablicy (najlepiej z odrywanymi kartkami) i farb do malowania po niej (np. akrylowych); ponad tablicą zainstalowana miała by być kamera, tak aby obejmowała całą tablicę, a zarazem, by malujący jej nie zasłaniał, podłączona do komputera który przekształcał by malowane wzory i kolory na dźwięk; w efekcie osoba malująca po tablicy maluje muzykę, którą jednocześnie słyszy z głośnika.
Rekonfigurowalne systemy słowne
Koncepcja, która przyszła mi do głowy właściwie wczoraj, gdy na pierwszym dniu tegorocznego AK30 pokazywano zdjęcia z poprzednich edycji. Były tam na przykład instalacje ze słowami powkładanymi do probówek (chciałbym w tym miejscu pozdrowić również Słoiki na wolności), a w okół, w samym pomieszczeniu, stały różne qusi-architektoniczne makiety/rzeźby. Moje myśli zaś krążyły wciąż wokół hipertekstów, nowych mediów i circuit bendingu.
Na pomysł, który przyszedł mi do głowy składa się zestaw klocków, z których każdy ma wbudowany albo z{circuit bending}owany układ grający, albo jakiś filtr/efekt (np. filtr górnoprzepustowy, DSP zmieniający wysokość dźwięku itp.). Po przeciwnej stronie klocka niż zamontowany układ natomiast znajdowało by się słowo, słowa, albo wiersz. Z klocków ułożona jest konstrukcja quasiarchitektoniczna. W ten sposób odbiorca rekonfigurując system rekonfiguruje jednocześnie:
- konstrukcję architektoniczną,
- układ elektroniczny,
- oraz tekst.
Wyświetlacz widmowy na rękę
Ten projekt akurat zacząłem kiedyś realizować, jednak go póki co nie ukończyłem (wisi gdzieś w szafie nie zbudowane do końca). Celem ma być uzyskanie podczas szybkiego poruszania ramieniem efektu takiego jak na pierwszym zdjęciu na tej stronie.
Idea polega na tym, by w rękawie koszuli umieścić szereg diod LED, które miałyby być sterowane mikrokontrolerem (planowałem AT90S2313), który sterował by diodami w taki sposób, aby przy szybkim poruszaniu ręką (np. podczas tańczenia w klubie) uzyskać efekt widmowych napisów (lub prostych obrazków, np. serduszko).
Próbowałem wszyć cienkie druciki (cienki izolowany drut z transformatora) w szew koszuli, tak by kończyły się w mankiecie i tam przylutować do nich diody LED SMD, po dwie w kierunkach zaporowych, tak by minimalną liczbą przewodów (drucików) móc sterować ilością diod wystarczającą do wyświetlenia liter (początkowo miało być 8, potem zdecydowałem się na mniej). Niestety okazało się to złym rozwiązaniem, bo z jednej strony przewleczenie drutu przez szew nie jest prostą rzeczą (prościej by zapewne było gdybym pozwolił sobie na to, by gdzieniegdzie był on jednak widoczny na zewnątrz, a nie cały schowany), jak również nie było prosto przylutować do niego diody SMD.
Ewentualnym naśladowcom polecam więc raczej zmontować cały podzespół z diodami na luźnym kawałku materiału (np. poprzyklejać je od tyłu do cieniutkiego materiału) i dopiero potem przyszyć go do materiału. Być może wskazane byłoby również użycie zwykłych diod LED, zamiast LED SMD, jak również zastanowienie się nad wszyciem mikrokontrolera bezpośrednio przy diodach, żeby przez ubranie ciągnąc tylko kabelki zasilające. Ja chciałem zarówno baterie, jak i sterownik, mieć przy ciele, żeby zbytnio nie obciążać rękawa. Z bateriami jest to raczej konieczne, bo są zbyt duże, aby je dyskretnie schować (no i siła odśrodkowa).
Oczywiście gdyby się to udało zrobić pozostałby problem z synchronizacją, która zwykle w wyświetlaczach widmowych jest wykonywana przez czujnik obrotów wirującej części wyświetlacza, zaś tutaj dla lepszej zabawy musiała by być dokonywana przez machanie ręką z właściwą prędkością. Notabene mogłoby to być ciekawe wyzwanie do rywalizacji.
Elektroniczne obrazy
Maluję akwarelki. Wymyślam różne dziwne (jak powyżej) urządzenia elektroniczne. Dlaczego by więc tego nie połączyć i nie zacząć malować obrazów które pod warstwą papieru zawierałyby układ elektroniczny (diody LED + jakiś sterownik, chociażby proste 555 + 4017), dodający do obrazu dodatkowe elektroniczne efekty wizualne (np. biegające światełka). Prosiłaby się o to chociażby moja akwarelka „Jestem ciszą ponad wody”, gdzie ptaki i romby składające się na mandalę mogłyby zostać tak właśnie podświetlone dodając do obrazka dodatkowy efekt.
Całość wyłączona wyglądała by jak zwyczajna akwarela — jeśli byłaby oprawiona w antyramę to całą elektronikę można ukryć w samej antyramie. Wystarczyłoby wywiercić w płycie antyramy otwory na diody LED 3mm i zamontować je tak, by nie rzucając się w oczy podświetlały od tyłu papier. A na wierzchu normalnie szkło. Cała magia połączeń elektronicznych ukryta byłaby natomiast z tyłu. Jeśli użyć by podwajacza napięcia, takiego jak w Intrygującej Mrygałce Piotra Góreckiego, to można by zasilać układ nawet z pojedynczej baterii (np. starego zdechłego paluszka AAA). Ewentualnie można użyć płaskiej baterii litowej, by łatwiej ją było schować.
Mrygałki jako street-art
A skoro już wspomniałem Intrygującą Mrygałkę, to przyszło mi do głowy jeszcze jedno zastosowanie dla tego układu. Skoro może ona być przez długi (wiele miesięcy) czas zasilana jedynie pojedynczą baterią paluszkiem, to można by zbudować wiele takich mrygałek i porozmieszczać w różnych dziwnych miejscach (np. pęknięciach murów) w mieście, tak aby nocą tajemniczo mrygały.
Przy okazji mógłbym pozbyć się tych wszystkich baterii które mi w domu zalegają, bo są już na tyle rozładowane, że aparat na nich nie działa, a jeszcze szkoda wyrzucić, bo przecież kalkulator jeszcze na nich pociągnie. Trzeba by tylko jeszcze bardziej zminiaturyzować mrygałkę montując ją z części SMD, dzięki czemu układ będzie jeszcze tańszy, a zarazem łatwiejszy do scalenia nierozerwalnie z baterią. I musiałby być zalany czymś, co izolowało by całość układu (z baterią włącznie), bo z pewnością będzie narażony na wiele deszczy i innych nieprzyjemnych dla elektroniki rzeczy.
Inna street-artowa elektronika
A skoro już dopuściłem swojej wyobraźni wymarzyć sobie wyjście z elektroniką na ulice, to dlaczego by nie wziąć również bardziej skomplikowanych zabawek? Można by przecież zbudować generator muzyki (czy to na drodze circuit bendingu, czy z zaimplementowanej na mikrokontrolerze kompozycji maszynowej) i wmurować go w jakiś zniszczony mur, tak aby wystawało tylko gniazdko słuchawkowe. Pewnym problemem może być oczywiście zasilanie, ale że gniazdko pozwala na załączanie układu tylko w momencie, gdy rzeczywiście coś jest do niego podłączone, problem ten jest równie mały jak w przypadku Mrygałki — kiedyś się wyczerpie, ale zanim się to stanie podziała sobie dostatecznie długo, by być zauważonym.