Európai nyelvek

Tangerine bellOstatnio, w sumie pod wpływem Csenge (czyt. Czenge), zacząłem się uczyć węgierskiego. Tzn. kupiłem sobie gramatykę i słownik. Właściwie już jadąc na duszpasterstwowy wyjazd do Krakowa wiadomo było, że skoro jedzie to przy najbliższej mojej wizycie w księgarni się w takowe zaopatrzę. Taki już jestem.

Jednocześnie ze zdziwieniem odkryłem, że gdy policzyć języki których do tej pory w taki lub inny sposób usiłowałem się uczyć to wyjdzie ich już kilkanaście. Inna rzecz że w przypadku większości moja znajomość ogranicza się do paru li tylko słów. Niemniej mogę stwierdzić, że w swym życiu próbowałem się już uczyć:

  1. angielskiego (w szkole i na studiach),
  2. niemieckiego (w szkole — bezskutecznie),
  3. rosyjskiego (sam w liceum, potem na studiach w pierwszym semestrze)
  4. czeskiego (przez pewien czas sam, niby Malého prince po czesku przeczytałem, kwestia jednak czy go umiem, czy ino jest podobny do polskiego),
  5. łaciny (z podręcznika po mojej mamie, po trzeciej lekcji wymiękłem — z drugiej strony jak śpiewam w kościele pieśni po łacinie to piąte przez dziesiąte rozumiem co śpiewam, więc w sumie wystarczy),
  6. włoskiego (u Marty w DA — bezskutecznie),
  7. hiszpańskiego (u Marty w DA — umiem powiedzieć, że lubię malować i spytać się Marty, czy lubi być malowana — i w sumie tyle),
  8. ukraińskiego (mało: alfabet + parę modlitw i piosenek religijnych w Kokotku),
  9. węgierskiego (teraz, zobaczymy co z tego będzie, póki co zaprosiłem po węgiersku Csenge na budyń, ale to raczej na zasadzie evviva Noam Chomsky, evviva słownik polsko-węgierski),
  10. francuskiego (umiem tylko się przedstawić i powiedzieć gdzie mieszkam, ale nie mam bladego pojęcia jak to napisać — usiłowałem przebrnąć przez alfabet [wymowę] — masakra),
  11. litewskiego (jeno parę wyrwanych z kontekstu słów typu pabalgos — pomocy, Tėve mūsų — Ojcze nasz, Mokslo istorijos žurnalas — Journal on history of science),
  12. alfabetu greckiego i paru znaków z alfabetu hebrajskiego (choć to tak trochę z racji użycia w matematyce alefów i betów).

Co więcej stwierdzić się da że nader często uczyłem się ich nie po to, by umieć język, ale dlatego, że przedstawiało to perspektywę towarzystwa jakiejś dziewczyny:

Ukraiński:
Ela i wyjazd w jej towarzystwie do Kokotka,
Włoski:
(ale z tym nie wyjszło, bo jak zacząłem chodzić, to już nie chodziła),
Hiszpański:
Marta,
Węgierski:
.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Języki, Znów wędrujemy… i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Európai nyelvek

  1. drakaina pisze:

    Ha, też zamierzam choćby trochę pokosztować węgierskiego… choć moje jedyne próby z nieindoeuropejskim (hebrajski klasyczny i iwrit) nie zachęcaja – nie wyszłam poza jeden semestr męk piekielnych 😉 A na dodatek na razie na pierwszym miejscu są nowogrecki i różne odmiany perskiego…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Wymagane pola są oznaczone *