Święta i po świętach

Co by tutaj napisać... fajnie było (i w sumie ciągle jest), ale przez głowę przechodziło tyle myśli że nie wiem które tu przelać.

In principio dostałem od Oli kredki i bardzom z rad (inne prezenty zresztą też ale ja nie materialista jakiś żeby o tym blogować). Trzeba będzie jej narysować jakieś ładne obrazki (a w sumie najchętniej wogle bym napisał i zilustrował dla niej jakąś książeczkę, tylko muszę gdzieś wychaczyć odpowiedni zeszyt, najlepiej taki jak ten czeski do przepisywania Ewangelii Św. Jana).

Święta naczynają się, w złych, demoralizujących mediach i supermarketach wbród czerwonych krasnoludów świętujących przedgwiazdkowe święto promocji i kupowania prezentów (hmm... chyba będę musiał napisać nową mitologię państwa Ammer-Ku [vide: „Pamiętnik znaleziony w wannie” S. Lema]). Ale co mi tam, i tak nie lubię łazić po takich sklepach i oglądać telewizji.

Dzielenie się opłatkiem. W poznańskim kościele przy Św. Rocha (tym koło polibudy), było fajnie – załapałem się nawet na dzielenie opłatkiem z biskupem. Zresztą wcale ludzie byli na tym studenckim opłatku sympatyczni i jacyś tacy dobrzy. Two days later zaszedłem też na jasełka i opłatki do 1LO (a jakżeby inaczej?), toże fajno było, załapałem się na ciasto z wigilii klasowej klasy bodajże 2A (i po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu że uczniowie uczennice tej szkoły mnie kochają (o znaczeniach tego słowa też kiedyś muszę napisać, póki co proszę nie nadinterpretować). Swoją drogą wyszło znowuż co ludzie od strony myślą o p. Michno i o mnie (na moją korzyść). Oj, przydałoby się żeby się coś w tej kwestii zmieniło (ale ostatnio zacząłem się za p. Michno modlić, więc będzie dobrze).

Do czego jednak dążyłem (bo znowuż zjechałem na dygresje), to to że w momencie gdy przyszło się dzielić opłatkiem nie tylko ze studentami którzy przyszli do kościoła na rekolekcje to jakoś dziwne rzeczy zawitywują do tych opłatkowych życzeń (tak, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy, których braku jak na złość ostatnimi czasy nie odczuwam, bo nie wiedzieć czemu stuzłotówki nawet na coloquium się za mnie nie chcą nauczyć). Ehh... niby rzecz oczywista że tak niektórzy ludzie podchodzą do rzeczy.

Cóż kolejne, cóż napisać, inwazja rodziny poznańskiej odbyła się zgodnie z planem:

– (...) i spokojnych świąt!

– To nie przyjeżdżacie?

Ale mimo życzeń spokojnych świat przyjechali. Nie było tak źle. Wczoraj inwazja była u nas, dzisiaj u babci. Przy okazji będąc u babci doszedłem do wniosku że u dziadka Adama w Gorzowie bardziej słyszę gwarę poznańską niż będąc w Poznaniu (gdzie jakoś jej dotychczas, poza reklamami pilsa, nie zauważyłem). Jakoś wcześniej człowiek sobie tego nie uświadamiał. Zresztą na słowie tytka nie pisze „jestem poznańskie”. Tylko nie wiem w sumie jakim językiem ja tu mam się posługiwać? Czy tą oficjalną polszczyzną którą i tak notorycznie z premedytacją psuję wtrąceniami z łaciny i rosyjskiego, czy takim językiem jak dziadek, czy wreszcie wykombinować sobie skąś jak gadali we Lwowskiem i po takiemu. Zresztą od kiedy odkryłem że niektóre słowa które ongiś posądzałem o bycie zapożyczeniami z łaciny są ino z praindoeuropejskiego, to jakoś powątpiewam w sens dbania o czystość języka, bo jaki on ma być? Praindoeuropejski pewno by wcale a wcale nie przystawał do dzisiejszej rzeczywistości (ale łaciński język programowania nadal chcę stworzyć :p).

Cóż by tu jeszcze napisać (kończąc już chyba)? Chyba o tym że ostatnimi czasy oprócz artykułów które mnie pocieszyły, przeczytałem też w odmętach internetu takie które nieco zasmucają (na zasadzie „do kraju tego gdzie kruszynę chleba... tęskno mi Panie”). Primo artykuł w którym Wajrak pisze o tym że szuka Boga w lesie a nie w kościele εт secundo, jak wyczytałem w RSSie Biolog.pl, o tym że ktośtam protestuje przeciw wycięciu lasu pod cmentarz. Kurcze... Toż cmentarze w lesie są takie piękne. Ale widać ludzie wolą taki sam badziew jak z domami zrobić. Id est: niezależnie jak piękna jest okolica "swój teren" ogałaca się z wszelkiej roślinności, przeorywuje i robi „ładny ogródek” który jak dla mnie specjalnie ładny w porównaniu z tymi chaszczami za płotem nie jest.

Dobra, kończę, bo już 2 w nocy się zbliża. Na shledanou vám i s Pánem Bohem † 🙂 Ну и всего найлучшего с новом годам!

ps. Wszystkie błędy gramatyczne i ortograficzne, rusycyzmy etc. są użyte celowo. W związku z tym proszę mnie posądzać nie o olewactwo ortograficzne a o nienormalność. 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Znów wędrujemy…. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Święta i po świętach

  1. ola pisze:

    no to skomentuję, a co 😉 Ja to mam nadzieję, że wcale nie tak po świętach jest, boć najfajniej by było, by one trwały dla nas cały czas, by każdy dzień nowy był czasem świętowania.

    Radościowa to sprawa, że Msza w koncu była, szkoda tylko, że nas tak mało było.. ale zawsze to coś do przodu:)

    Jasełka. Całkiem dobre, oprócz tego, że nie wiem, czym grozi ‚zachwianie się piekła’ i jaki był związek pierwszej sceny stołowej z resztą niestołowych. I w końcu dopracowany [i w końcu nie ten sam co od lat X] śpiew 🙂 Wesoło.

    Tylko, że szkoła jakaś smutna, inna, obca i jakby trochę zgimnazjalniała [opinia wszystkich absolwentów, co z nimi o tym gadałam].

    Filozofia kredek jest śmiechowa. Bo kredki, oprócz tego, że służą do rysowania, to są jeszcze takim.. po prostu: kredki to taki namacalny znak tego, by przemalowywać życie swe i innych wokół na wszelke możliwe kolory, co by nie było szare. Wrocławowy lud to filozofię tą miał jeszcze poszerzoną o jeden dodatkowy element, ale w tym przypadku to zbędne 😉 W każdym razie dużo radości z rysowania 🙂

    I to chyba tyle już, pozdrawiam

  2. jaboja pisze:

    Nas było mało? Nas nie było mało. To ICH było mało :p (takich nieokreślonych „ich” którzy nie przyszli).

    A co do smutności szkoły, to chyba wynika bardziej z tego że już coraz mniej osób cię tam zna. Ja na razie odbieram ją wesoło. Zobaczymy jak będzie za 2 lata, może też mi zesmutnieje.

    Na shledanou Olu, ego tu saluto.

  3. splash pisze:

    tak, módl się za michna, módl .. 🙂

  4. tykra pisze:

    Za p. Michno trzeba się będzie modlić całą wieczność. Czy jesteś pewny, że dasz radę? 😎

Skomentuj ola Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Wymagane pola są oznaczone *