Wędrówką życie jest człowieka

Ciekawy tydzień to był, miły, nieco szalony. W poniedziałek (ten poprzedni) udało mi się namówić Olę na kurs tańca w DA. Fajnie tak. W środę wieczorem byłem na koncercie Paweł Wasiak Band. Człek z kresów. Bardzo miły. Ludzie z kresów na koncercie też. Misia opowiadała mi o Heideggerze, a ja jej o Arne Næssie. Misia jest piękna. A imię ma jeszcze piękniejsze. Potem zaczął się koncert. Podobał mi się.

(do góry MP3'ka do posłuchania)
Piotr Potworowski, „Zachód słońca”

Piotr Potworowski, „Zachód słońca”

Na początku miesiąca pożyczywszy od taty parę numerów Wielkich Malarzy poświęconych kolorystom i postimpresjonistom, i przeczytawszy zawarte w nich ramki z nazwami muzeów, w których są obrazy tych artystów, postanowiłem odwiedzić, co następuje:

  • Muzeum Narodowe we Wrocławiu
  • Warszawę (kilka miejsc)
  • Národní Galerie w Pradze
  • Muzeum Puszkina w Moskwie

Do listy należałoby jeszcze Muzeum Narodowe w Poznaniu, ale byłem tam już kilkukrotnie i chwilowo mi się nie chce jeszcze raz. We wtorek dowiedziałem się, że nie mamy w piątek zajęć i jak to ja obmyśliłem szaloną ideę odwiedzenia Národní Galerie w Pradze. Z początku czysto szaloną, ale gdy przez środę znalazłem sobie ładnie połączenia kolejowe do Pragi i z powrotem, idea zdała się być nader realna. W czwartek wieczorem uszykowałem sobie kanapki na drogę, sprawdziłem noclegi w Pradze, wynotowałem na kartce szczegóły połączeń kolejowych i poszedłem na imprezę z ludźmi z DA, by po niej pójść prosto na dworzec. Na dworzec zaszedłem. Przy kasie wypytałem się o ceny biletów, ale niestety ostatecznie kupić mi się nie udało, bo karta kredytowa odmówiła posłuszeństwa (w sumie było po 3 rano, więc bank mógł po prostu robić konserwację systemu). Najwyraźniej więc Opatrzność Boża nie chciała bym pojechał. Miałem jeszcze plan, by rano, gdy już mi bank o 9 otworzą (żeby się dowiedzieć, czemu ta karta nie działa), wyciągnę jednak parę złotych i chociaż do Wrocławia sobie wycieczkę zrobię (też jest na liście, pozatym mam wielką ochotę wpaść raz jeszcze do Maciejówki), ale i to danem mi nie było, bo coś mnie w krzyżu od tego chodzenia nocnego zaczęło boleć (czytaj: nie chciało mi się czekać po pół godziny na autobus, więc trasę ogrody-impreza, impreza-dworzec, dworzec-ogrody pokonałem piechotą) i ostatecznie o rzeczonej 9 nie bardzo mogłem wstać. Żeby było śmieszniej jakoś po 8 rano zadzwonili do mnie z Playa, że zalegam za internet i że wyłączą jak nie zapłacę (kto by pamiętał, że jakiś rachunek przyszedł, nieprawdaż?), więc musiałem oczyścić swoje konto z pieniędzy ostatecznie przekreślając wszelkie perspektywy wyjazdy do Pragi (hmm... w każdym razie takie zakładające również powrót) w tym miesiącu. Po rzeczonej 9 zasnąłem, zmorzył mnie sen, a gdy spałem sny tajemnicze miałem. Oto śnił mi się dworzec poznański. Nic nie jechało, opóźnienia niesłychane, a zaraz za dworcem tory wszystkie powyginane, dziesiątki pociągów wykolejonych, wielka katastrofa, setki podróżnych pod cielskami wagonów ze zgniecionej stali. Niczym wszystkie katastrofy kolejowe współczesnego świata zgromadzone w kierunku na Buk w jednym nawale. Ahh… Kiedyś jednak chcę do Pragi pojechać. W listopadzie zapewne nie da rady, bo plany mam już zaplanowane na dnie wolne wew miesiącu tem, ale może w grudniu? Zobaczymy... A właśnie, bo w drugiej połowie listopada już do Ewy do Warszawy się zaprosiłem. A swoją drogą to tak śmiesznie się składa, że na drugim końcu tej ulicy, przy której w Poznaniu mieszkam (Grodziskiej) jest konsulat Federacji Rosyjskiej. W sobotę impreza w duszpasterstwie była. Do czwartej nad ranem potrwała (tak więc ostatecznie, gdy już do domu wróciłem i obejrzałem nowości na Facebooku to o 6-7 się położyłem). Jak na razie chyba najlepsza z tych które tu się odbyły. Tak miło się tańczyło! Najlepiej z Kasią. Może to dlatego, że akurat piosnka taka grała:

A może po prostu z Kasią w ogóle dobrze się tańczy? Chyba oba te zjawiska.

Graliśmy też w szachy (dwa razy przegrałem z Tadeuszem), dużo jedzenia było (tylko moje kabanosy mi wyjedli tak, że sam się tylko na dwa załapałem przyniesionej przeze mnie paczki), dużo ludzi (i to tych najfajniejszych!), dodatkowe atrakcje, w postaci inscenizacji fragmentu Pisma Świętego z niedzieli:

W czwartek w DA była msza, a na mszy kultywując duszpasterstwową tradycję można było przedstawić własne refleksje, lub świadectwa odnośnie czytania. Ahh... I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Magda zaczęła mówić o romantyźmie. Ahh... Znów się zauroczyłem tak, że na mszy nie potrafię o nikim i niczym innym myśleć. Jak to pisał Leśmian, a śpiewało SDM:

I w niedzielę, jako iż siedziałem znów niej blisko, tem bardziej o niczem innem myśleć nie potrafiłem. Cóż dalej? W poniedziałek tegotygodniowy, na domiar, Ola nie mogła na kursie tańca być, co dało mi nie lada okazję do samoumartwienia się samotnością mą. I wiersze aż przez to fatalne zauroczenie pisać w noc ciemna począłem:

Powiedz, Boże, w tę noc ciemną,
chłodną, zimną, beznamiętną,

czemu niemoc w sobie czuję,
planów wielkich już nie snuję,

siłom swoim już nie ufam,
wokół noc jest ciemna, głucha,

czemu płaczę w sercu skrycie,
czemu smutne moje życie,

czemu płaczę w tę noc ciemną,
noc przedziwną, noc tajemną?

Więcej wierszy na dA. Poniżej trzy linki do ostatnio opublikowanych tam wierszy trzech. Pierwszy z nocy poniedziałkowej (tej, co wiersz powyższy), drugi z koncertu wcześniej opisanego, trzeci z momentu, gdy marzyłem, by mieć z kim do Pragi pojechać.

Wiersze na DeviantArt'sie

Zamykając otwarte już drzwi Wyruszając w świat W tę noc ciemną, noc samotną

Swoją drogą stałem się, okazuje się, inspiracją dla innych poetek. Vide komentarz pod wierszem:

Notabene ta sama dziewczyna pod mym wierszem Zamykając otwarte już drzwi (wyżej jako trzeci podlinkowanym) odpowiedziała na mą potrzebę ucieknięcia z kimś gdzieś daleko, daleko. Niestety jednak, gdy podałem miejsce i godzinę odjazdu pociągu, to wymiękła. Ciekawe zjawisko. Każdy chętnie ucieknie od rzeczywistości, ale jak przychodzi co do czego, to samotnie ruszam w drogę. Kończę i idę marzyć.

ps. A jeśli ktoś śmiał przeczytać nie słuchając MP3'jek, to ma zakaz na trzy.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Znów wędrujemy…. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Wędrówką życie jest człowieka

  1. Natalia pisze:

    Musisz być wspaniałym chłopakiem. Szkoda, że takich jak Ty jest tak niewielu… ;(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Wymagane pola są oznaczone *