Będąc niedawno u Oli w Szczecinie, byłem z nią w kinie na filmie o tytule jak w tytule. I, jako że film mi się niezmiernie spodobał, zamierzam teraz was do jego obejrzenia zachęcić (no ale nie tak znów „was wszystkich” — bo i po co?).
Najsampierw trochę suchych danych, aby odstraszyć tych mniej chętnych do czytania (i oglądania — wszak nie chcę zachęcać wszystkich, jakom już zresztą pisał):
reżyseria: Jacek Bromski
A w sumie co ja wam będę resztę tu podawał. To wystarczy, abym mógł dalej komentować.
Nota bene Jacek Bromski jest również autorem takich filmów jak „Kariera Nikosia Dyzmy” (też bardzo fajny film) i oczywiście „U Pana Boga za piecem”, którego to filmu kontynuacją jest „U Pana Boga w ogródku”. Nastrój tego filmu świetnie kontynuuje nastrój pierwszej części.
Co by tu jednak rzec by zachęcić (rzecz jasna tych których w ogóle zachęcać warto)… Rzeczony nastrój jest budowany na taki swojski, tak jakby czas się tam zatrzymał — jednym słowem „Do kraju tego gdzie kruszynę chleba (…) tęskno mi Panie!”.
Rzecz dzieje się w małej wiosce na wschodzie Polski — „Królowym Moście”. Dostaje tam przydział młody policjant, który skończył szkołę policyjną tylko dzięki wysoko postawionemu wujowi. Jednocześnie jednak trafia tam świadek w (zakończonym) procesie mafii, który ma się tam ukrywać pod zmienionym nazwiskiem („Bocian”), przed tymi których nie wydał. Pewnej nocy pod jego dom podjeżdża samochód ze snajperami. Od śmierci ratuje Bociana Matka Boska Ostrobramska, której obrazek spada ze ściany parę sekund przed strzałem…
Kto dotrwał do tego miejsca, temu film raz jeszcze polecam.
Zmieniany 1 raz/y. Ostatnio 2008-05-26 04:16:06 przez jaboja.
A ja się podpisuję jeszcze pod Kubowymi słowami. Warto obejrzeć, można się niemało pośmiać 🙂